wtorek, 13 marca 2012

Dzień Kobiet na farmie, czyli Event Węgierski

I tym razem nie usunęłam zagród, bo zwyczajnie za dużo z tym zamieszania. Małe pola są i dżemy z dyni też są... I efekt taki, że jestem na takim etapie, jak widać... Czyli chyba uda mi się zrobić wszystkie rundy! :D

Pomysł jest ciekawy, ale trudny do zrobienia... choć nagrody przyznam bardzo fajne. Już sporo gwiazdek się nazbierało... Jeszcze sporo sadzenia przede mną, ale coś marnie wypadajki lecą, a czasu zostało niewiele. Bo 24 h. Za pomocą nawozu i wody można nieco wzrost przyspieszyć, ale za pomocą sosu czekoladowego 10% jeszcze ubywa, więc może się uda choć o oczko niżej zejść i za kolejne wrzucane girlandy dostanę więcej.


I wychodzi na to, że świstaka w wannie, ani piękniących się owieczek nie będzie... Ych. A po tej części zaczyna się druga część. I znów nowe kwiatki i ich sadzenie przez tydzień... 

Ale cóż, chyba nie będzie mi dane całości zrobić, bo od przyszłego tygodnia net będzie przenoszony, a ja zmieniam miejsce zamieszkania, więc trza będzie karchocz na magicznych polach posadzić. Cztery razy osiemnaście godzin. Plus 24 h... Nie powinno być chwastów jak się na farmę dostanę z powrotem. :)



Nowe kwiatki zostają na farmie, więc wydaje mi się, że kwiaciarnia będzie na pierwszy dzień wiosny albo coś takiego. I nowe przepisy doszły do piekarni i dżemiarni. Całkiem ciekawe, bo Langosz daje 750 PD jednorazowo, a Syrop czekoladowy będzie dawał 20% więcej PD za paprykę.


W końcu wyspa ruszy w górę z poziomami. :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Odwiedziny